Heeej :)
Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj i że jest słabej jakości, ale ostatnio źle mi się piszę. Chyba mam za dużo na głowie.
Zapraszam Was również na nowego bloga, którego piszę z trzema innymi autorkami. Trochę nienormalne opowiadanie z dużą dawką uśmiechu :)
~*~
Ria po trzygodzinnym locie dotarła do stolicy Katalonii. W Barcelonie panowała jesień, która była bardzo mroźna. Powiewał zimny wiatr i padał deszcz, co bardzo ją zaniepokoiło. Jak ona sobie poradzi ze swoimi walizkami w taką pogodę? I to na dodatek sama.
Wsiadła do jednej z taksówek, które stały tuż przy lotnisku i oglądała zza szyby krajobraz Barcelony. Szatynka była pod wrażeniem tego miasta, chociaż w jej sercu na zawsze pozostanie Paryż. Po kilku minutach dotarła pod apartamentowiec, gdzie miała wykupione małe mieszkanko. Salon połączony z kuchnią oraz jadalnią, sypialnia, łazienka oraz ubikacja.
- Dziękuję bardzo - powiedziała i podała kierowcy należność. - Miłego dnia!
- Wzajemnie - odpowiedział, wychodząc z samochodu. Wystawił walizki z bagażnika i posłał jej lekki uśmiech. - Do widzenia.
Ria stanęła przez walizkami i próbowała wymyślić sposób, by je przenieść do mieszkania. Jednak po kilku minutach ciągnięcia ich skapitulowała i usiadła na jednej z walizek. Nie zwracała uwagi na to, że jest zimno i pada deszcz. Była przekonana, że po jakimś czasie ktoś jej pomoże.
- Przepraszam. Może pomóc? - usłyszała głos mężczyzny. Odwróciła się w jego stronę z lekkim uśmiechem. Stał przed nią niewysoki mężczyzna o ciemnych włosach, lekkim zaroście i charakterystyczną bródką pod dolną wargą. - Jestem David - dodał po chwili, wyczekując na jej reakcję.
- Ria - powiedziała szybko, wstając z walizki. - Mieszka tutaj pan? - wskazała na budynek przed nimi. Brunet skinął twierdząco głową i zabrał stojące walizki do ręki. - Bardzo panu dziękuje. Naprawdę.
- Drobiazg. Pod jakim numerem pani mieszka?
- Osiem.
- To koło mnie. Ja mieszkam pod siódemką - powiedział, uśmiechając się lekko. - Skąd się pani przeprowadziła?
- Z Francji. I jestem Ria - posłała mu szeroki uśmiech. - A dokładniej to z Paryża.
- To piękne miasto.
- To prawda, ale potrzebowałam czegoś nowego.
- Mam nadzieje, że ci się tu spodoba. Jakbyś czegoś potrzebowała, to jestem obok - powiedział, przystając obok drzwi do mieszkania szatynki. - Miłego dnia.
- Jeszcze raz dziękuję. Miłego dnia - odpowiedziała, otwierając drzwi do swojego mieszkania.
Na jej szczęście mieszkanie było już urządzone. Jej rozmowy telefoniczne z dekoratorką wnętrz nie poszły na marne, bo mieszkanie wyglądało idealnie. Wszystkie pomieszczenia były utrzymane w kolorach czerwieni, który jest jej ulubionym kolorem. Mieszkanie było perfekcyjne.
Szatyn po ciężkim treningu wrócił do domu i położył się na kanapie, by przez kilka minut poleżeć i odpocząć. Musiał jeszcze ogarnąć mieszkanie, bo Alexis miał wpaść z Carmen. Przez kolejne minuty rozmyślał właśnie o swoim przyjacielu i jego podwójnym życiu. Miał dwie kobiety, które równocześnie kochał i ranił. To zaczynało go przerażać.
Poczuł skurcz w brzuchu, co było znakiem, że zrobił się głodny i musi sobie zrobić szybki obiad, chociaż nienawidzi gotować. Zajrzał do lodówki, w której znajdował się kurczak oraz kilka jogurtów. Postanowił go usmażyć, ugotować ryż i zrobić sałatkę z warzyw, które leżały na jednej z półek.
Po godzinie siedział przy stoliku w kuchni i pałaszował danie. Nie było ono zbyt smaczne, ale nie chciał narzekać.
- Ale coś tu śmierdzi - usłyszał kobiecy głos, który należał do Carmen. - Cześć, Villa.
- Hej - posłał jej lekki uśmiech i wrócił do konsumowania kurczaka. - Gdzie Alexis?
- Miał ważną sprawę do załatwienia. I nie chce słyszeć jej imienia - powiedziała, wpatrując się w ścianę. - On mnie chyba nie kocha, Villa.
- Miłość to dziwne uczucie. Na swój sposób na pewno kocha.
- Chce, aby kochał tylko mnie. Jestem w stanie nawet powiedzieć o nas Carlesowi, tylko niech ją zostawi i będzie ze mną - mruknęła, siadając naprzeciwko niego. - Porozmawiasz z nim?
- Carmen.. Ja nie potrafię uporządkować swoich uczuć, a mam dawać rady komuś innemu? On jest dorosły i wie, co robić. A ty musisz być cierpliwa i mu ufać.
- Jak się czułeś, kiedy Patricia powiedziała ci..
- Fatalnie. To była najgorsza chwila mojego życia - odpowiedział szybko.
Pamiętał dokładnie ten dzień, w którym ich długoletnie małżeństwo legło w gruzach. On ją kochał, a ona tak po prostu go zraniła.
- Przepraszam, nie powinnam o to pytać.
- W życiu jest tak, że nigdy nie dostajemy tego, czego chcemy. Mogłem się domyślić, że coś się spieprzy, bo nie mogłem być ciągle taki szczęśliwy.
- David.. - jęknęła, podchodząc do niego i przytulając go do siebie. - Chciałabym zobaczyć jeszcze twój szczery uśmiech, wiesz?
- Już niedługo.
- Kiedy?
- Jak Zaida z Olayą u mnie będą - westchnął i wstał od stolika. Odłożył talerz do zlewu i spojrzał na blondynkę, która uśmiechała się lekko. - Wszystko się jakoś ułoży, nie? Ja zaczynam w to wierzyć.
- Cieszę się, naprawdę - odpowiedziała cicho.
Szatynka miała dość rozpakowywania swoich rzeczy i postanowiła pójść spać. Jutro czeka ją pierwszy dzień pracy i powinna być wyspana. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. Jednak nie mogła zasnąć. Wiedziała, że pierwsza w noc w nowym miejscu będzie ciężka, ale czuła zmęczenie. Jej ciało potrzebowało snu, a mózg, jak na złość odmawiał posłuszeństwa.
W jej myślach ciągle krążył Charles, były mąż i wielka miłość przez którą musiała się przeprowadzić i zostawić ukochany Paryż. Powinna czuć do niego odrazę oraz nienawiść, ale w jej sercu nadal miał szczególne miejsce.
Po godzinie, może dwóch, udało jej się w końcu zasnąć.
Obudziła się o szóstej rano i szybko wskoczyła pod prysznic. Zjadła śniadanie, wypiła czarną kawę oraz przebrała się w rzeczy, w których chodziła do pracy. Przed wyjściem sprawdziła swoją teczkę i była gotowa.
Po krótkiej, ale treściwej rozmowie z szefem mogła przygotować się do spotkania z jej pierwszym klientem w Barcelonie. Czekała na nią kolejna sprawa rozwodowa, której zaczynała mieć dość. Wszystko wskazywało na to, że ludzie nie są stworzeni do miłość, tylko do ranienia swojego bliźniego. I to wydawało się jej naprawdę okropne.
Zrobiła sobie kawy i czekała na klienta, który miał kilka minut spóźnienia, lecz sekretarka pracująca w kancelarii uprzedziła, że to jest możliwe. Trzy minuty później w jej gabinecie zjawiła się znana twarz. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na bruneta.
- Dzień Dobry. Miło cię widzieć, David.
Wsiadła do jednej z taksówek, które stały tuż przy lotnisku i oglądała zza szyby krajobraz Barcelony. Szatynka była pod wrażeniem tego miasta, chociaż w jej sercu na zawsze pozostanie Paryż. Po kilku minutach dotarła pod apartamentowiec, gdzie miała wykupione małe mieszkanko. Salon połączony z kuchnią oraz jadalnią, sypialnia, łazienka oraz ubikacja.
- Dziękuję bardzo - powiedziała i podała kierowcy należność. - Miłego dnia!
- Wzajemnie - odpowiedział, wychodząc z samochodu. Wystawił walizki z bagażnika i posłał jej lekki uśmiech. - Do widzenia.
Ria stanęła przez walizkami i próbowała wymyślić sposób, by je przenieść do mieszkania. Jednak po kilku minutach ciągnięcia ich skapitulowała i usiadła na jednej z walizek. Nie zwracała uwagi na to, że jest zimno i pada deszcz. Była przekonana, że po jakimś czasie ktoś jej pomoże.
- Przepraszam. Może pomóc? - usłyszała głos mężczyzny. Odwróciła się w jego stronę z lekkim uśmiechem. Stał przed nią niewysoki mężczyzna o ciemnych włosach, lekkim zaroście i charakterystyczną bródką pod dolną wargą. - Jestem David - dodał po chwili, wyczekując na jej reakcję.
- Ria - powiedziała szybko, wstając z walizki. - Mieszka tutaj pan? - wskazała na budynek przed nimi. Brunet skinął twierdząco głową i zabrał stojące walizki do ręki. - Bardzo panu dziękuje. Naprawdę.
- Drobiazg. Pod jakim numerem pani mieszka?
- Osiem.
- To koło mnie. Ja mieszkam pod siódemką - powiedział, uśmiechając się lekko. - Skąd się pani przeprowadziła?
- Z Francji. I jestem Ria - posłała mu szeroki uśmiech. - A dokładniej to z Paryża.
- To piękne miasto.
- To prawda, ale potrzebowałam czegoś nowego.
- Mam nadzieje, że ci się tu spodoba. Jakbyś czegoś potrzebowała, to jestem obok - powiedział, przystając obok drzwi do mieszkania szatynki. - Miłego dnia.
- Jeszcze raz dziękuję. Miłego dnia - odpowiedziała, otwierając drzwi do swojego mieszkania.
Na jej szczęście mieszkanie było już urządzone. Jej rozmowy telefoniczne z dekoratorką wnętrz nie poszły na marne, bo mieszkanie wyglądało idealnie. Wszystkie pomieszczenia były utrzymane w kolorach czerwieni, który jest jej ulubionym kolorem. Mieszkanie było perfekcyjne.
Szatyn po ciężkim treningu wrócił do domu i położył się na kanapie, by przez kilka minut poleżeć i odpocząć. Musiał jeszcze ogarnąć mieszkanie, bo Alexis miał wpaść z Carmen. Przez kolejne minuty rozmyślał właśnie o swoim przyjacielu i jego podwójnym życiu. Miał dwie kobiety, które równocześnie kochał i ranił. To zaczynało go przerażać.
Poczuł skurcz w brzuchu, co było znakiem, że zrobił się głodny i musi sobie zrobić szybki obiad, chociaż nienawidzi gotować. Zajrzał do lodówki, w której znajdował się kurczak oraz kilka jogurtów. Postanowił go usmażyć, ugotować ryż i zrobić sałatkę z warzyw, które leżały na jednej z półek.
Po godzinie siedział przy stoliku w kuchni i pałaszował danie. Nie było ono zbyt smaczne, ale nie chciał narzekać.
- Ale coś tu śmierdzi - usłyszał kobiecy głos, który należał do Carmen. - Cześć, Villa.
- Hej - posłał jej lekki uśmiech i wrócił do konsumowania kurczaka. - Gdzie Alexis?
- Miał ważną sprawę do załatwienia. I nie chce słyszeć jej imienia - powiedziała, wpatrując się w ścianę. - On mnie chyba nie kocha, Villa.
- Miłość to dziwne uczucie. Na swój sposób na pewno kocha.
- Chce, aby kochał tylko mnie. Jestem w stanie nawet powiedzieć o nas Carlesowi, tylko niech ją zostawi i będzie ze mną - mruknęła, siadając naprzeciwko niego. - Porozmawiasz z nim?
- Carmen.. Ja nie potrafię uporządkować swoich uczuć, a mam dawać rady komuś innemu? On jest dorosły i wie, co robić. A ty musisz być cierpliwa i mu ufać.
- Jak się czułeś, kiedy Patricia powiedziała ci..
- Fatalnie. To była najgorsza chwila mojego życia - odpowiedział szybko.
Pamiętał dokładnie ten dzień, w którym ich długoletnie małżeństwo legło w gruzach. On ją kochał, a ona tak po prostu go zraniła.
- Przepraszam, nie powinnam o to pytać.
- W życiu jest tak, że nigdy nie dostajemy tego, czego chcemy. Mogłem się domyślić, że coś się spieprzy, bo nie mogłem być ciągle taki szczęśliwy.
- David.. - jęknęła, podchodząc do niego i przytulając go do siebie. - Chciałabym zobaczyć jeszcze twój szczery uśmiech, wiesz?
- Już niedługo.
- Kiedy?
- Jak Zaida z Olayą u mnie będą - westchnął i wstał od stolika. Odłożył talerz do zlewu i spojrzał na blondynkę, która uśmiechała się lekko. - Wszystko się jakoś ułoży, nie? Ja zaczynam w to wierzyć.
- Cieszę się, naprawdę - odpowiedziała cicho.
Szatynka miała dość rozpakowywania swoich rzeczy i postanowiła pójść spać. Jutro czeka ją pierwszy dzień pracy i powinna być wyspana. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. Jednak nie mogła zasnąć. Wiedziała, że pierwsza w noc w nowym miejscu będzie ciężka, ale czuła zmęczenie. Jej ciało potrzebowało snu, a mózg, jak na złość odmawiał posłuszeństwa.
W jej myślach ciągle krążył Charles, były mąż i wielka miłość przez którą musiała się przeprowadzić i zostawić ukochany Paryż. Powinna czuć do niego odrazę oraz nienawiść, ale w jej sercu nadal miał szczególne miejsce.
Po godzinie, może dwóch, udało jej się w końcu zasnąć.
Obudziła się o szóstej rano i szybko wskoczyła pod prysznic. Zjadła śniadanie, wypiła czarną kawę oraz przebrała się w rzeczy, w których chodziła do pracy. Przed wyjściem sprawdziła swoją teczkę i była gotowa.
Po krótkiej, ale treściwej rozmowie z szefem mogła przygotować się do spotkania z jej pierwszym klientem w Barcelonie. Czekała na nią kolejna sprawa rozwodowa, której zaczynała mieć dość. Wszystko wskazywało na to, że ludzie nie są stworzeni do miłość, tylko do ranienia swojego bliźniego. I to wydawało się jej naprawdę okropne.
Zrobiła sobie kawy i czekała na klienta, który miał kilka minut spóźnienia, lecz sekretarka pracująca w kancelarii uprzedziła, że to jest możliwe. Trzy minuty później w jej gabinecie zjawiła się znana twarz. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na bruneta.
- Dzień Dobry. Miło cię widzieć, David.
Swietny rozdzial :> i w koncu sie spotkali i mam nadzieje ze przez ich “wspolprace“ ta znajmosc sie rozwinie :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakoś dawno mnie tu nie było, prawda? Właściwie na żadnym twoim blogu. I tak, pozwalam ci mnie zbić, bo teraz jestem zaskoczona, że już tak dobrze wypracowałaś sobie styl, :D Co z tego, że znowu mam ochotę uderzyć głową w ścianę, bo znów Villa, i tak zostaję, :D
OdpowiedzUsuńJa tak coś czułam, że Ria będzie prowadziła sprawę rozwodową Davida i intuicja mnie nie oszukała. Trudno pomyśleć co będzie dalej, więc nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pozdrawiam! ;>
OdpowiedzUsuńNormalnie czułam, że Ria będzie prowadziła sprawę rozwodową El Guaje. No i mieszkają blisko siebie, więc może z czasem zacząć dziać się między tą dwójką coś więcej niż tylko sprawy "zawodowe".
OdpowiedzUsuńOgromnie mi się podobał ten moment jak jej pomógł z tymi walizkami. To było takie hmm... miłe z jego strony :D
Czekam na nowy.
Też myślałam, że Ria zajmie się sprawą Davida :D
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie - okey, sąsiedztwo - jeszcze lepiej :D
Czekam z niecierpliwością na jeszcze ;ppp
Ria nie dosyć, że jest sąsiadką Davida, to jeszcze poprowadzi jego sprawę rozwodową ^^ Zapewne będą teraz spędzali wiele czasu w swoim towarzystwie, więc mam nadzieję, że to wpłynie korzystnie na ich stosunki ;)
OdpowiedzUsuńTeraz tylko wierzmy, że w Barcelonie Ria ułoży sobie życie na nowo. Wierzę, że tak też będzie u Davida. Mam nadzieję, że w jego życiu w końcu się ułoży.
OdpowiedzUsuńI ciekawe jak to będzie, skoro Ria poprowadzi rozwód Davida.
Pozdrawiam :*
nie nooo... Ja poprostu uwielbiam Dave'a a Ria wydaje mi się naprawdę... super.
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się ten rozdział. nareszcie Ria i David się spotkali. szkoda mi Villi, ponieważ cały czas cierpi przez swoją żonę. na pewno dzięki córkom się rozweseli. może nowa sąsiadka również pozytywnie wpłynie na samopoczucie piłkarza. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńKto by nie chciał mieć za sąsiada Davida Villi? No może, kto oprócz mnie? :P
OdpowiedzUsuńAlexis niech się lepiej ogarnie i wybierze Carmen! Tako rzeczę ja. BYliby piękną parą i wtedy nawet Puyol nie mialby nic do gadania!
Czekałam na ich pierwsze spotkanie i w końcu się doczekałam. Ciekawa jestem jak to dalej będzie, bo jeśli są teraz sąsiadami a w dodatku Ria została adwokatem Davida to będą spotykać się często. Zobaczymy teraz co z tych spotkań wyniknie, może akurat przy sobie znajdą spokój i szczęście.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tutaj Carmen. Niby Alexis ją kocha i są szczęśliwi, ale ona nadal jest tą drugą. Nie potrafię chyba zrozumieć dlaczego nie potrafi rozstać się ze swoją dziewczyną i załatwić sprawę po męsku. Wtedy nawet Puyol nie miałby wpływu na ich związek.
Pozdrawiam ;)
Wiedziałam, miałam jakieś przeczucie, że Ria trafi na sprawę Davida i Patricii. On wyraźnie nie może sobie poradzić z jej odejściem, ale wyrzucenie jej rzeczy było dużym krokiem i trzymam kciuki za to, żeby teraz było już z górki. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój ich znajomości. :D Pozdrawiam.
No to spotkanie mamy za sobą :) Czuję, że obydwoje sobie pomogą - ona przywróci mu szery uśmiech na usta, a ona dzięki Davidowi zapomni o bolesnej przeszłości i za pomocą Villi odnajdzie się w Barcelonie.
OdpowiedzUsuńEh, żeby wszystko było takie proste. Znając Ciebie namieszasz :P
Aha... I jeszcze jedno. Wiem, że to pewnie przejęzyczenie, ale mega zabawne! W opisie Davida napisałaś, że ma charakterystyczną bródkę od LEWĄ wargą hehe :P
Hahah rzeczywiście ;p Już poprawiłam!
UsuńPowiem to absolutnie szczerze: To jest Twoje najlepsze opowiadanie. Wszystko jest tak dokładnie przemyślane, wspaniale dobierasz slowa i potrafisz oddać nastrój chwili i emocje towarzyszące Twoim bohaterom. Ewoluujesz w swojej twórczości, co jest wspaniałe po prostu :D Mieszkają obok siebie? Hmm, ciekawie. A na dodatek ona jest jego adwokatem, jeżeli dobrze zapamiętałam (wybacz, czytałam to kilka dni temu xD).
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ostatnio nie dodawałam żadnych komentarzy u Ciebie, ale właściwie nie robiłam tego nigdzie. Sama nie wiem czemu. Nie miałam na to chyba siły. Teraz jednak postaram się dodawać opinie regularnie :*